Dr Piekarz: Prawda o małym atomie
Problem w tym, że w dyskusji toczonej na łamach DoRzeczy małe reaktory atomowe – jedyna realna szansa na szybką dekarbonizację polskiej energetyki, przemysłu i utrzymanie konkurencyjności gospodarki – stały się polem konfrontacji, jak słusznie zauważa Jan Parys w swojej polemice – o charakterze politycznym, a nawet lobbingowym. Tymczasem energetyka i bezpieczeństwo energetyczne są filarem bezpieczeństwa państwa i jest politycznym szaleństwem traktowanie tego jako pola politycznych i partyjnych walk plemiennych jak ma to miejsce w tekście pana Ciompy.
Prawdziwy natomiast problem polega na tym, że w jego tekście znalazło się mnóstwo – by nie rzec wyłącznie – sformułowań, które nie mają nic wspólnego z faktami. Jak można przypuszczać, autor wrzucił do jednego tekstu wszystkie negatywne informacje o różnych technologach SMR jakie udało mu się znaleźć, nawet ich nie sprawdzając, i przypisał je do „małego atomu” amerykańskiego giganta energetyczno-przemysłowego General Electric i japońskiego Hitachi, czyli technologii jaką w Polsce wdraża Orlen Synthos Green Energy.
Dlatego czujemy się w obowiązku przedstawić sprawdzone, twarde fakty dotyczące tej technologii i jej roli w polskiej transformacji energetycznej. Rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o najważniejszym, po transformacji gospodarczej po 1989 roku, projekcie rozwojowym i cywilizacyjnym nie służy rzeczowej dyskusji o bezpieczeństwie energetycznym i ekonomicznym Polski.
Po pierwsze – kompletnie chybioną pespektywą jest patrzenie na mały atom Orlenu i Synthosu jako projekt państwowy. Projekt BWRX-300 został w Polsce zainicjowany przez całkowicie prywatny biznes – największą polską prywatna grupę przemysłową należąca do Michała Sołowowa, po bardzo solidnej biznesowej analizie tego przedsięwzięcia, ocenie dojrzałości wybranej technologii firmy GE Hitachi, ocenie ryzyk i ewentualnych korzyści. W roku 2022, dokładnie 2 lata temu, dołączył do tego projektu Orlen. Taki układ właścicielski nie bierze się znikąd – mały atom zasadniczo stworzony jest do zasilania dużego energochłonnego przemysłu, w tym: chemicznego, stalowego czy petrochemicznego, a także zastępowania bloków węglowych. Stąd pierwsze lokalizacje to: Stawy Monowskie (zakłady Synthos), Włocławek – należący do Orlenu Anwil oraz także orlenowska Ostrołęka. Widzimy w tym szansę na utrzymanie konkurencyjności polskiego przemysłu chemicznego, który już w latach 30. tego stulecia może nie mieć innej opcji niż głęboka dekarbonizacja wykorzystująca technologię SMR aby pozostać konkurencyjnym na rynkach europejskich i światowych. „Ślad węglowy” w produktach rynkowych już zaczyna być ważnym argumentem dla klientów i kupców polskich produktów na rynku europejskim.
Oznacza to, że polska transformacja energetyczna może otrzymać potężny motor napędowy w produkcji bezemisyjnej energii niezbędnej dla przemysłu. Będzie to oznaczało nie tylko zastrzyk kapitału, ale przede wszystkim zaangażowanie potężnego know-how w zakresie realizacji i finasowania dużych inwestycji. Tymczasem historia realizacji wielkich inwestycji infrastrukturalnych pokazuje, że inwestor publiczny nie zawsze jest tu najlepszym wyborem, a inwestycje, w które zaangażowany jest sektor prywatny z reguły realizowane są w terminie i budżecie.
Ważną kwestią, niezrozumiałą przez Piotra Ciompę, jest technologia jądrowa zwana technologią wodno – wrzącą, na której opiera się technologia reaktora BWRX-300. Nie jest to technologia nowa, a raczej dobrze znana już od dziesięcioleci, nazwa BWR to skrót anglojęzycznej nazwy „reaktor wodno-wrzący” a X oznacza dziesiąta generację tych reaktorów. W ciągu ostatnich 60 lat wybudowano ponad 90 reaktorów w tej technologii, z czego 67 jest autorstwa firmy GE/GE – Hitachi. Technologia ta rozwija się ewolucyjnie od roku 1957, z obszernym doświadczeniem eksploatacyjnym i licencyjnym. W tej chwili na świecie działa 75 reaktorów BWR, licencjonowane są w 10 krajach. Także w przywołanej w tekście p. Ciompy Japonii – na BWR oparte są m.in. elektrownie Onagawa czy uruchamiana obecnie ponownie Fukushima 2.
Ale dlaczego patrzeć na daleką Japonię, kiedy nasz sąsiad Szwecja wybudowała samodzielnie 9 reaktorów w technologii wodno-wrzącej. Warto dodać, że 2 reaktory tejże technologii były ulokowane 20 km od centrum stolicy sąsiedniego państwa: duńskiej Kopenhagi. Bezpieczeństwo tych reaktorów umożliwiało lokalizację tak blisko kilkusettysięcznego miasta.
To wszystko działo się w latach 70 ubiegłego wieku. Dzisiaj w Szwecji, pomimo kilkudziesięciu lat antyjądrowej histerii podsycanej przez Rosjan, pracuje 6 dużych reaktorów, a 4 z nich to właśnie reaktory wodno-wrzące. Co więcej, kilka dni temu szwedzki Vattenfall wybrał właśnie BWRX-300 jako jedną z dwóch opcji do opracowania nowej strategii rozwoju energetyki jądrowej – w roku 2035 mają być 2 nowe gigawaty z atomu, a do roku 2045 – 10 gigawatów jądrowych.
Podobnym przykładem jest narracja autora dotycząca realizowanych w całości przez OSGE reaktorów BWRX-300, po to by na koniec położyć na szalę kluczowy argument, czyli kłopoty (by nie rzec: upadek) realizowanego w USA projektu SMR-ów NuScale. Mamy tu zatem do czynienia z kolejną manipulacją, czyli wrzucaniem do jednego worka wszystkich projektów SMR-owych: tych realnie działających i rozwijających się, jak i istniejących tylko w przysłowiowej prezentacji. I tak, NuScale poszedł zupełnie inną drogą inwestując w mały reaktor początkowo o mocy 50 megawatów, podwyższonej później do 77 megawatów. Voygr od NuScale przeznaczony był do zasilania np.: odciętych od świata kopalni, baz wojskowych w Arktyce itp., a inwestor chciał „przerobić” go na urządzenie dla przemysłu w postaci „multipaku” reaktorów. Dla każdego fachowca to nonsens ekonomiczny i trik komercyjny. Nie potrzeba było wielkiej analizy żeby uzmysłowić sobie konsekwencje ekonomiczne takiego podejścia. W efekcie budowa elektrowni w tej technologii NuScale wymagała (w porównaniu np. do technologii BWRX-300 od GE-Hitachi) większego budynku reaktora (3 razy większa kubatura do uzyskania mocy ok. 300 MWe), ponad trzy razy większej powierzchni pod elektrownię czy ponad cztery razy więcej betonu potrzebnego do budowy oraz tyle samo więcej stali. Warto zauważyć, że zbiornik ciśnieniowy a więc najdroższy element wyspy jądrowej podsiada w tej technologii 4 krotnie mniejszą moc przy nieomal identycznych wymiarach. Dlatego właśnie po wnikliwej analizie porównawczej OSGE odrzuciło technologię NuScale, natomiast zaakceptowało ją KGHM, na co firma ta uzyskała m.in. zgodę ze strony ABW i Ministra Spraw Wewnętrznych (któremu pan Ciompa doradzał). Trudno więc znaleźć uzasadnienie karkołomnej tezy, że akurat SMR-y to rozwiązanie niosące problemy, ponieważ jedna z technologii, od początku negatywnie oceniana przez specjalistów, nie nadaje się do komercyjnego wdrożenia.
Podobnie rzecz ma się w „dużym atomie”: Koreańczykom udało się zbudować elektrownię Barakah w Zjednoczonych Emiratach na czas i w budżecie, podczas gdy budowa niemal bliźniaczego obiektu w USA zakończyła się bankructwem inwestora a ukończenie budowy trwało 7 lat dłużej i kosztowało ostatecznie 34 mld USD. Czy autor artykułu z powodu problemów jednej z firm napisze, że „duży atom to duże problemy”? Otóż w branży atomowej – identycznie jak w produkcji samochodów, rowerów czy butów – projekty dobrze przemyślane i zarządzane idą naprzód, podczas gdy przedsięwzięcia źle zarządzane, oparte o złe założenia biznesowe skazane są na upadek.
Jeśli zaś spieramy się o istnienie czy gotowość technologiczną małych reaktorów, to warto zauważyć, że na Słowacji (dokładnie 140 km od miejsca, w którym chcemy zbudować nasz SMR) zostały w roku ubiegłym i bieżącym (2023, 2024) oddane dwa małe reaktory: każdy o mocy 440 MW. W dodatku zostały wybudowane przez prywatnego inwestora przy wsparciu słowackiego rządu. Jedynym z polskiego punktu widzenia mankamentem zastosowanej przez Słowaków technologii jest jej pochodzenie – to technologia rosyjska, choć obiektywnie trzeba przyznać, że stoją za nią dziesięciolecia doświadczeń eksploatacyjnych.
Reaktorów o mocach około 300 MW zbudowano na świecie do tej pory kilkadziesiąt. Kilka z nich właśnie w technologii BWR, w tym jeden o mocy 355 MW w Hiszpanii i jeden w Szwajcarii, każdy pracował bez zarzutu przez pół wieku. Obecnie wdrażana 10 generacja posiada więcej systemów bezpieczeństwa niż poprzednio budowane jednostki, jednak w samej technologii zmienia się niewiele. BWRX-300 to rozwiązanie ewolucyjne, a nie rewolucyjne; nowoczesne i bezpieczne. To ciąg technologicznych rozwiązań dobrze znanych, sprawdzonych, bezpiecznych urządzeń i komponentów technologii jądrowej. Należy również podkreślić, że reaktor o mocy ok. 300 MW jest jednostką, która wpisuje się idealnie w polski system energetyczny i w potrzebę zastąpienia starzejących się jednostek węglowych. Właśnie dlatego BWRX-300 jest najlepszym wyborem dla strategii „coal to nuclear”.
Technologia SMR zyskała potężne wsparcie ze strony Brukseli. Na początku roku powołane zostało European Industrial Alliance on Small Modular Reactors, czyli sojusz przemysłowy na rzecz małych modułowych reaktorów jądrowych, który ma pomóc w budowie łańcucha dostaw i kompetencji ludzkich w Europie, tak by pierwszy SMR mógł być uruchomiony na Starym Kontynencie już na początku lat 30. XXI wieku. Celem tego sojuszu jest wypracowanie polityki europejskiej w zakresie wykorzystania SMR-ów, ale również tworzenie europejskich łańcuchów dostaw, ram regulacyjnych i finansowych, pozwalających na wykorzystanie tej technologii w budowie konkurencyjności europejskiego przemysłu. Ponadto w Polsce już istnieją firmy zdolne do zapewnienia całego łańcucha dostaw dla projektów jądrowych. Właściwie cała wyspa turbinowa i wszystkie elementy związane z infrastrukturą energetyczną mogą być wytwarzane lokalnie. Takie elementy obiektów jądrowych jak: turbina, generator czy transformatory już są w Polsce produkowane przez obecne na naszym rynku od wielu lat silne grupy przemysłowe takie jak Hitachi i GE. Również w pozostałych elementach łańcucha dostaw jest wiele polskich firm, w których prowadzimy kwalifikacje jakościowe – jest to olbrzymi lokalny potencjał przemysłowy zdolny do produkcji elektrowni jądrowej.
W wypadku technologii BWRX-300 kluczowe elementy będą powstawały nad Wisłą, bo już dzisiaj są tutaj produkowane. Już teraz w Polsce powstaje także oprogramowanie dla elektrowni jądrowych tworzone przez Hitachi, które zatrudnia w kraju 1600 osób zajmujących się tego typu software'em. W ten sposób Polska ma olbrzymią szansę na znalezienie się w centrum budowanego właśnie europejskiego przemysłu SMR, którego potencjał europejski komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług Thierry Breton określił nie jako strumień, ale jako: „nową rzekę europejskiego przemysłu”. Powiedział również, że jeśli europejski przemysł chce utrzymać konkurencyjność „w dobie nowych technologii AI i ogromnego zapotrzebowania energetycznego ze strony data center, musi wykorzystać technologie SMR na szeroką skalę”.
To ważny fakt pokazujący przeorientowanie najważniejszych gospodarek europejskich chcących utrzymać konkurencyjność ich przemysłu. O SMR-ach myślą także nasi sąsiedzi. Czeski rząd zatwierdził mapę drogową rozwoju małych reaktorów jądrowych. Brytyjskie ministerstwo energii z kolei uruchomiło program wsparcia procesu certyfikacji w Wielkiej Brytanii technologii BWRX-300, w którym bierzemy udział w konsorcjum pod przewodnictwem GE Hitachi. Czy Polska znowu ma pozostać w tyle i przegrywać wyścig o czystą i tanią energię, a co za tym idzie – o konkurencyjność?
I na koniec – na szczególną uwagę zasługuje sfomułowanie, że w prawdzie polski regulator PAA jest „najbardziej zaawansowany w licencjonowaniu SMR-ów, ale to bardzo niedobrze”.
Tak się składa, że mamy najbardziej węglową gospodarkę w UE, więc atomu dużego i małego nie potrzebujemy za 10 lat lecz na wczoraj. I państwowy regulator staje w tej kwestii na wysokości zadania. Podważanie przez pana Ciompę profesjonalizmu i kompetencji PAA jest nie tylko dowodem ignorancji, ale wręcz anty-państwowego działania, sprzecznego zarówno z rzeczywistością, jak i racją stanu polskiej gospodarki. Tym bardziej, że polski regulator ma unikalną szanse na współpracę i wykorzystanie doświadczeń innych regulatorów prowadzących licencjonowanie technologii BWRX-300 w USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Nie wykorzystanie tych możliwości, przy potrzebach stojących przed polską energetyką, ciepłownictwem i przemysłem to „gorzej niż zbrodnia – to błąd”.
Jesteśmy obecnie w dialogu przedlicencyjnym z Polską Agencją Atomistyki. Mamy ustalony zakres prac na ten rok. Dlatego ta współpraca przy projektach w Wielkiej Brytanii i Kanadzie jest tu tak ważna, bo pozwala na zbieranie doświadczeń z licencjonowania w tych krajach na bieżąco. Bezcennym wsparciem personalnym w tym procesie jest dla nas Rumina Velshi, była przewodnicząca Kanadyjskiej Komisji Dozoru Jądrowego (CNSC), która została w tym roku doradczynią zarządu OSGE. Ze swoją wiedzą i doświadczeniem podjęła się pewnego rodzaju audytu możliwości licencjonowania technologii BWRX-300 w Polsce. Jej rekomendacje są bardzo pozytywne, zarówno w zakresie profesjonalizmu PAA, jak i szans wynikających z międzynarodowej współpracy zarówno regulatorów, jak i firm z krajów, które chcą wdrażać technologię SMR. Na czym więc opiera swoją opinię pan Ciompa, trudno powiedzieć.
Wreszcie kwestia fundamentalna – autor stwierdza, że państwu nie wolno wystawiać na hazard swojego bezpieczeństwa energetycznego. Nie wspomina natomiast ani słowem, że największym hazardem – i to realizującym się na naszych oczach – jest w tym wypadku wystawianie Polski na zagrożenie powstania luki energetycznej oraz brak działania służącego zaspokojeniu zapotrzebowania na zdekarbonizowaną energię dla ciepłownictwa i przemysłu. Jednym słowem realizacja budowy floty zero-emisyjnych reaktorów mogących dostarczać energię bez względu na pogodę, dostarczonych przez amerykańskiego General Electric stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego a ich nie budowanie miałoby być rzeczą pozytywną – trzeba przyznać, że to jest narracja szokująca swoim poziomem manipulacji.
Nie jest tajemnicą, że w miarę wyłączania źródeł węglowych, nawet jeśli uda się uruchomić duży atom na czas, w systemie zacznie dramatycznie brakować mocy. W roku 2040 brakować może ok. 14 GW (czyli ¼ obecnego zapotrzebowania), przy czym zapotrzebowanie na energię może się do tego czasu nawet podwoić. Czy mamy, w imię nieponoszenia jakiegokolwiek ryzyka ekonomicznego, zaakceptować gospodarkę permanentnego blackoutu? Jeśli tak, Autor winien był to wprost sformułować. Tymczasem europejska gospodarka staje przed nowymi wyzwaniami: jak zapewnić stabilne i zdekarbonizowane źródła energii na potrzeby centrów danych i Sztucznej Inteligencji? Są to wyzwania, jakie w polskich warunkach wymagają wykorzystania wszystkich dostępnych środków, zarówno publicznych jak i prywatnych, aby utrzymać konkurencyjność gospodarki i zapewnić bezpieczeństwo energetyczne.
To tylko kilka głównych kwestii, do których w trosce o transparentność i bezpieczeństwo informacyjne Polski i w ramach walki z dezinformacją, musieliśmy się odnieść.
W znakomitej książce „Dlaczego narody przegrywają”, autorzy wskazują jako jedną z przyczyn klęski kulturę plemienną – projekt jest dobry, gdy jest nasz i z naszymi ludźmi u steru, a jeśli nie – zwalczamy go z całą mocą. Niestety, czysto polityczny, a przy tym jałowy merytorycznie konflikt, który obserwujemy, bardzo niebezpiecznie wpisuje się w ten trend. Problem w tym, że na tego typu zabawy nie mamy – jako Polska – ani czasu ani zasobów.
dr Dawid Piekarz
Ekspert ds. Transformacji Energetycznej
OSGE
Odpowiedź Piotra Ciompy na teks dr. Piekarza
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.